niedziela, 22 lipca 2012

Polska - biley czyrwynu!!!


Wczoraj wieczorem, w pubie w pod londyńskim Bromley, spędzałem wieczór w towarzystwie węgierskiego motocyklisty Karola. Przysiadł się do nas pewien Afrykanin. Facet pochodził z RPA i pracował w Londynie jako technik przy budowie wieżowców. Afrykanin był już trochę podpity i zachowywał się głośno. Pieprzony kraj, nie nawiedzę Londynu! Nie nienawidzę Nowego Yorku! Wykrzykiwał, pijackie falsetem, zataczając się przy barze Murzyn. Możesz się zamknąć, albo przynajmniej uciszyć? Zapytałem z największą uprzejmością, na jaką mnie było stać.  Afrykanin jakby coś zrozumiał,  bo zamyślił się na około piętnaście sekund i skwitował moją uwagą radosnym stwierdzeniem faktu: Polak! Ty jesteś  dobry katolicki chłopak! Po chwili zaczął śpiewać coś co przy ogromnej dozie wyobraźni mogło być zrozumiane jako: " Polska Biało Czerwoni!". Wtedy barman, który ze względu na karnację skóry i akcent wyglądał na Pakistańczyka, wysoki i gruby jegomość z wystrzyżonym po sarmacku  karkiem, nie wytrzymał tego fałszowania polskiego hymnu narodowego numer dwa i kazał się przepitemu tenorowi z RPA uciszyć. Jakiś starszy Anglik, który także był już trochę wypity, ale trochę lepiej trzymał się na nogach niż inni, zawołał: " Niech żyje Yelcyn, niech żyje Polska! " . Pomyślałem, że przy całej ignorancji tych ludzi, my Polacy jesteśmy postrzegani sympatycznie. Nie próbowałem tłumaczyć nikomu, że Yelcyn nie był Polakiem. Co za różnica skoro skojarzenia budzą sympatię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz